niedziela, 3 lutego 2013

'Obserwuj, ale nie oceniaj' (6)


Marta jakoś znowu zainspirowała mnie do pisania, więc powstał niby ważny, ale wydaje mi się byle jaki rozdział. 
Wiec może trochę zareklamuję: http://duffowa-dust-n-bones.blogspot.com/ - liczę, że Wam spodoba się tak samo jak mnie i, że zostawicie tam jakiś, krótki komentarz, albo polubicie facebookową stronę, której link znajdziecie na jej blogu. 
Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
aleksandra.


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam jedno oko, by najpierw upewnić się, że Steven leży obok. Leżał, więc lekko się uśmiechnęłam i szybko podniosłam się z materaca. Kiedy Steven był w mieszkaniu wszystko było jakieś inne. Ja znowu się śmiałam, dostrzegałam to, że za oknem ćwierkają ptaki, a Pies nawet nie myślał o tym, żeby szczekać, kiedy ktoś pukał.

-Przesyłka - Mruknął zaspanym głosem listonosz, chyba też do końca się jeszcze nie obudził. Pokwitowałam i uśmiechnęłam się przyjacielsko. Mamusia wysłała pieniążki. Rzuciłam kopertę na blat kuchenny i wróciłam pod kołdrę. Steven już nie spał. Leżał i bawił się swoimi włosami. Położyłam się na brzuchu i podparłam się na łokciach. Sprawiał mi niezwykłą przyjemność swoją obecnością. Uniosłam lekko kąciki ust, nie musiałam nawet nic mówić. Było mi zwyczajnie dobrze. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, czułam jak palcami rozplątywał moje włosy.

-Ała...- mruknęłam kiedy za mocno za nie pociągnął.

-Cicho bądź, trzeba było się uczesać - zaśmiał się i lekko musnął mnie w czoło. Wiedziałam, że nie będzie tak pięknie przez cały czas, czułam, że coś zaburzy ten spokój, ale jakoś starałam się tę myśl od siebie odpychać.

-Jest szansa, że nie wyjdziemy dzisiaj z łóżka? Zamówimy pizze, przeniesiemy telewizor...- rozmarzyłam się na chwilę. Potrzebowałam spokoju, a Steven potrafił go wprowadzić w moje życie. Słysząc „Dla Ciebie wszystko" głośno westchnęłam. Cieszyłam się, że mogę spokojnie sobie poleżeć, mając u boku mężczyznę, który wiem, że zaraz i tak wstanie, żeby zrobić śniadanie, zamiast zastanawiać się gdzie jest Guy, a potem użerać się z nim przez kolejne trzy dni. Potem by wrócił i znowu upokarzał. Robił to odkąd pamiętam. Doszłam do wniosku, że moje myśli jednak częściej nawiedza Steven...całe szczęście moje myśli częściej nawiedza Steven. - Co robisz? - Zapytałam gdy zaczął wodzić nosem, po mojej odsłoniętej szyi.

-Mmmm....niiic...- mruknął mi prosto do ucha i lekko je przygryzł. Uśmiechnęłam się i przymknęłam powieki. Wplątał rękę w moje włosy i lekko muskał szyję, ramiona, obojczyk. Nie chciałam się poruszyć, żeby się nie speszył. Czułam na sobie jego wzrok, czułam jego zapach, oddech. To zaspakajało mnie bardziej niż sam seks. Czasami wolałam, by po prostu mnie całował, jeździł palcami po biodrach i żebrach, dotykał piersi, czy zwyczajnie przytulał. Brakowało mi zwykłej czułości.

Przewrócił mnie na plecy i odgarnął włosy z twarzy. Nic nie mówił, tylko obserwował. Głaskał kciukiem po policzku, ja usilnie próbowałam wtulić się nim w jego dłoń. Zbliżył się nosem do nosa, zetknęliśmy się czołami, uśmiechami. Pocałował. Delikatnie, nigdzie się nie śpieszył. Było tu i teraz, w końcu byliśmy „my". Czułam go w każdym zmyśle. W smaku, dotyku, słuchu, zapachu, uchylałam co chwila powieki, by upewnić się, że jego są zamknięte. Odsunął się delikatnie, nadal z zamkniętymi oczami i głośno westchnął. -Głodna? - Zapytał przez śmiech.

-Tak, ale Ciebie - tym razem ja przejęłam inicjatywę. To znaczy ZNOWU ja przejęłam inicjatywę. Byłam mu wdzięczna, że posunął się nawet do czegoś takiego. Nie do końca rozumiałam jego wczorajsze słowa „bo nie chcę cię stracić" czyli co? Uważa, że jest kiepski, a ja szukam wyszukanego kochanka z pięćdziesięciocentymetrowym, murzyńskim kutasem?

Przyciągnęłam go do siebie za kark. Dłonie dalej trzymałam na jego twarzy, on swoje wsunął pod moje plecy. Odchyliłam głowę w tył, więc zjechał na moją szyję. Wszystkie mięśnie niebezpiecznie drżały, oddech przestał być umiarkowany. Jego ramiona oplotły mnie mocniej i pociągnął mnie na siebie. Znowu całował, teraz pewniej, zachłanniej. Delikatnie wyciągał spode mnie koszulkę. Gładził po plecach, nie odrywał ust. Przesunął dłoń na pośladek, lekko w niego klepiąc. Usiadłam na nim rozkrokiem, rękę oparłam na jego klatce piersiowej. Wskazującym palcem przejechałam po jego brzuchu, potem jechałam nim wzdłuż całego mojego ciała. Rozpięłam biustonosz, który powoli zsunął się z mojego ciała na jego brzuch. Dotknął bioder, szedł coraz wyżej. Ścisnął mocno moje ramiona i zjechał na piersi. Usiadł i znów przywarł mi do ust. Dłońmi dociskał mnie do siebie. Objęłam go za szyję i lekko się o niego ocierałam. Za oknem ktoś grał „Killing me softly", a telefon dzwonił od jakiś dziesięciu minut. I nagle bam, czar prysł, wszystko dookoła zaczynało nas irytować. Podniosłam się, gdy Steven opadł bezwładnie na materac.

-Halo? - odebrałam i obejrzałam się za siebie. Leżał na boku, głowę podpierał na ręku, znowu obserwował - Steven?- Zerknęłam na niego i jego wzwód- Ach tak...Bierze konia, kąpiel, to znaczy prysznic. Oddzwoni - Nie wiedziałam co mówię, po prostu odłożyłam słuchawkę. Uśmiechnął się kiedy pośpiesznie wracałam do sypialni. Jednak telefon nie odpuszczał. Wyciągnęłam kabel ze ściany i mocno zatrzasnęłam za sobą drzwi sypialni. Ściągnęłam z siebie resztki bielizny i wróciłam pod kołdrę. Pewnym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Jeździł dłonią po moim pośladku, złapał za udo i zarzucił je na siebie. Przejechałam paznokciami po jego plecach i mocno otarłam się o niego piersiami. Położył się na mnie. Całował wszędzie, dłonie masowały brzuch i ramiona. Delikatnie rozchylił moje uda, ciągle patrzył mi w oczy, Przesunął palcem po mojej kobiecości, by sprawdzić czy jest mokra. Pochylił się nade mną i lekko pocałował w czoło. Staraliśmy się oddychać równo. Poczułam jak się przymierzył, więc osunęłam się niżej, by ułatwić mu dostęp. Jęknęłam cicho i nabrałam powietrza w płuca. Biodrami poruszał powoli, z każdym jego posunięciem mocniej zaciskałam na nim uda. Przyśpieszał, podpierając się rękami nad moimi ramionami. Przywarłam do niego całym ciałem, biodra uniosłam do góry. Cicho, sporadycznie jęczał mi do ucha. Moją lewą nogę zarzucił sobie na plecy. Wszystkie mięśnie się spięły, jęki wypełniły każdy kąt. Sięgnęłam jego dłoń i pokierowałam sobie na pierś.

-Pocałuj mnie - wyjęczałam ostatnim tchem - zacisnęłam mocno uda i ramiona. Pot spływał mu po skroniach i plecach. Poczułam wyczekiwaną falę ciepła i równomierne skurcze, ale nie przestawał, wiłam się pod nim, aż w końcu opadł obok. Nic nie mówił. Zwyczajnie patrzył, i jeździł palcami po mojej talii.

-Dlaczego faceci nie lubią się przytulać po seksie?

-A dlaczego kobiety zawsze o to pytają?

-Bo to nas intryguje - zaśmiałam się i lekko musnęłam jego usta - Więc?

-Więc facet po seksie. Po wysiłku fizycznym po prostu woli iść spać, a nie się jeszcze przytulać, albo nie daj Boże robić jakąś powtórkę. Chyba. że ma na to ochotę, wtedy będzie się przytulał, albo zaproponuje jakiś film, czy wymyśli inne zajęcie.

-Czyli chcesz powtórki? - Zmarszczyłam czoło i zakołysałam biodrami.

-Nie, ja pod tym względem nie jestem facetem - Pocałował mnie przez śmiech i odgarnął sobie włosy do tyłu - chociaż w sumie, czemu nie? - Znów przycisnął mnie do siebie. Stykaliśmy się swoimi ciałami, każdą swoją niedoskonałością.

-Rozhulałeś się! Kto by pomyślał! - Schował twarz w poduszce, którą chwilę później dostałam po głowie. Znowu patrzył. A ja się nie krępowałam. Obserwował, analizował każdy fragment ciała.

-To co śniadanie? - zapytał zachrypniętym głosem. Ja tylko pokiwałam głową. Nago przeszłam przez mieszkanie, po drodze zgodziłam się, gdy zapytał czy może oddzwonić. Weszłam pod prysznic. Usunęłam się spod strumienia wody. Na początku zawsze leci zimna! Weszłam pod niego, gdy zrobiła się letnia. Wmasowałam szampon we włosy, mydło wtarłam w skórę, wytarłam się w granatowy ręcznik. Ręką przetarłam lustro, które zaparowało. Umyłam zęby i zerknęłam na swoje obicie. Dawno tak ładnie nie wyglądałam. Z uśmiechem było mi do twarzy. Przez drzwi podsłuchałam rozmowę Stevena.

-Słucham?!...ale jak to?...Nie mogę!...Dobra...Zaraz przyjadę - Kiedy wyszłam poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy.

-Coś się stało? - zapytałam

-Muszę na chwilę wyjść

-Ale Steven, jak to? Obiecałeś, że nie ruszymy się dzisiaj nigdzie - Naprawdę zrobiło mi się przykro.

-Wiem kochanie, przepraszam...- Podszedł do mnie i czule objął - Obiecuję, że niedługo wrócę.

Nie zauważyłam nawet jak zamykał drzwi. Powiedział do mnie „kochanie". Weszłam do kuchni w poszukiwaniu śniadania, ale zastałam tylko dwa żółte kubki. No tak! Przecież lodówka była pusta. Oparłam się o nią i umoczyłam usta w czarnej kawie. Pies podbiegł, i usiadł grzecznie obok. Co chwila znacząco zerkał w kierunku wieszaka. Pogłaskałam go lekko po łbie i podniosłam się z ziemi. Z szafy wyciągnęłam sukienkę. Czarną, do kolan, mocno przylegającą do ciała. Oczy i usta podkreśliłam kredką, a na policzki nałożyłam róż. Rzęsy przejechałam tuszem, a włosy delikatnie podkręciłam lokówką. Na stopy wsunęłam czarne czółenka na niewielkim obcasie. Patrząc w odbicie - wyglądałam ładnie, ale jakoś inaczej. Inaczej niż przed dwudziestoma minutami. Czegoś brakowało na mojej twarzy. Zupełnie jakby Steven wychodząc zabrał ze sobą mój uśmiech. Z wielkiej szafy, która stała w przedpokoju wyciągnęłam płaszcz. Nie długi, do kostek, nie skórzany. Krótki, do bioder - wyglądał trochę jak marynarka. Otrzepałam go trochę z psich włosów i ściągnęłam smycz. Przypięłam ją do obroży i zamknęłam za sobą drzwi wejściowe.

„Gdzie jesteś? Patrzę w każde oczy, w każdą twarz. Chcę znaleźć choć podobieństwo. Wącham powietrze, chcąc poczuć w nim Ciebie. Słyszę pusty dźwięk moich obcasów. Uderzam nimi o chodnik, najciszej jak potrafię. Nie chcę Cię spłoszyć. Gdzie jesteś? Chodzę dookoła, kręcę się w kółko. Szukam, mijam obce twarze. Patrzą gniewnie, czuję się bezradna. Ocieram się o nich, uciekam. Staram się dogonić cień. Gdzieś czekasz? Co się ze mną dzieje?"

Psa przywiązałam do słupka pod sklepem. Kupiłam makaron, świece, pomidory, szampana, wino i kilka innych produktów...Czułam na sobie wzrok ludzi. Wielu mężczyzn się za mną oglądało. Nie do końca mi to imponowało. Stanęłam w długiej kolejce do kasy. Nienawidziłam zakupów, patrzyłam na ludzi, którzy rzucali się na produkty i zrzucali je z półek prosto do wózków. Zapłaciłam i z ciężkimi siatkami wyszłam przed sklep.

-Co ty robisz? - Zapytałam, gdy zobaczyłam Guy'a, który próbował odpiąć Psa.

-Chciałem, żeby się wysikał, wiesz...stał tu taki...samotny - mamrotał ledwo otwierając usta. Opierał się o mur, powieki bezwładnie mu opadały. Długie, brązowe włosy były brudne, tak samo dłonie. - Masz papierosa?

-Zostaw go - wyrwałam mu smycz z rąk, bo Pies skulił ogon pod siebie i zaczął się trząść - Masz - otworzyłam paczkę i wyciągnęłam ją w jego kierunku. Serce mi się krajało jak na niego patrzyłam. Można by powiedzieć, że jeszcze wczoraj kochałam tego człowieka. Dziś to był tylko cień. Powinnam przejść obok niego obojętnie, po prostu minąć go na ulicy, ale nie potrafiłam. Było mi go cholernie szkoda. Patrzyłam jak próbuję wsunąć papierosa do ust, podałam mu zapalniczkę, bo ewidentnie jej szukał.

-Dziękuję - oddał mi ją i próbował się uśmiechnąć - pięknie wyglądasz maleńka - przytulił mnie, mocno, bardzo mocno. Nie chciałam tego - chodźmy do ciebie, tak bardzo za tobą tęskniłem - szeptał. Śmierdział potem, papierosami. Zacisnęłam mocno zęby, chciałam jakoś mu pomóc, zerknęłam na Psa, który rozglądał się po ulicy. Pomyślałam o Stevenie...- chodźmy - złapał mnie za rękę.

-Nie...- usunęłam się - Przepraszam cię Guy - chciałam go wyminąć, jednak zagrodził mi drogę swoją ręką.

-Emma, proszę...- oparł się czołem o moje ramię

-Mam na imię Lilliana Guy...Lilliana. Przepraszam, to koniec...- odbiegłam kawałek. Odwróciłam się jeszcze. Stał tam sam, patrzył na mnie pustym wzrokiem. Choć nie do końca byłam pewna czy na mnie. Otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku. Spojrzałam na niebo, zbierało się na deszcz. Uciekłam przed nim do domu i zdążyłam w ostatniej sekundzie. Ściągnęłam buty i płaszcz. Z półki na książki zdjęłam gruby zeszyt z przepisami. Dostałamgo od mamy, a zaczęła tworzyć go moja babcia. Niektóre przepisy były ładnie wykaligrafowane, niektóre wklejone z jakiś gazet. Niektóre dopisałam już sama. Włączyłam muzykę i wyszukałam przepis na spaghetti. Obrałam i pokroiłam pomidory, dodałam czosnku i bazylii. Posiekałam drobno papryczkę chilii. Zawsze tak robiła mama. Makaron wrzuciłam do posolonej wody, dodałam łyżkę oleju, żeby się nie posklejał. Otworzyłam wino i wlałam sobie pół kieliszka. Kołysałam się razem z dźwiękami „Persephone" Wishbone Ash. Pies położył się przy drzwiach i za każdym razem, gdy ktoś przechodził przez klatkę wstawał i zaczynał machać ogonem, jednak chwilę później znowu się kładł i wyczekiwał. Przestawiłam stół na środek pokoju i po dwóch różnych końcach postawiłam krzesła. Z kredensu wyciągnęłam lepsze naczynia i sztućce.  Dwa kieliszki do szampana. Przetarłam je ścierką, by zlikwidować odciski palców i zacieki. Zapaliłam świece i zgasiłam światło.

-Cholera - krzyknęłam i przygasiłam gaz pod makaronem. - Ałć! - podmuchałam poparzony palec i złapałam nim za ucho. Dzwonił telefon, więc odłożyłam garnek na blat - Tak słucham?

-Cześć to ja - usłyszałam głos Stevena - Chyba dzisiaj nie przyjdę.

-Jak to? Dlaczego? - czułam jak łzy zbierają mi się w oczach - Przecież...

-Sprawy się trochę skomplikowały - Jego tajemniczość zaczynała mnie irytować.

-Co się stało? Proszę, przyjedź

-Jesteś pewna?

-Tak! - Chwilę milczał. Zaczynałam się bać, że znowu brał. Jak dzisiaj zobaczyłam Guy'a...- jesteś tam?

-Tak, tak...dobrze, niedługo będę. - Odłożyłam słuchawkę. Martwiłam się. Wyjrzałam przez okno lało jak z cebra. Nie miałam pojęcia co się mogło stać. Igła gramofonu odskoczyła, więc włączyłam płytę na nowo. Usłyszałam pierwsze dźwięki „Silver Shoes" i chyba zrobiło mi się lepiej. Posprzątałam po moim gotowaniu. Nałożyłam wszystko na talerze i wyjęłam szampana z zamrażarki. Popsikałam się perfumami po szyi, piersiach i nadgarstkach. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi na chwilę zamarłam. Pies nie szczekał, radośnie machał ogonem i stał grzecznie przy drzwiach. Uchyliłam je delikatnie. Steven wyglądał normalnie, więc odetchnęłam z ulgą i szeroko się uśmiechnęłam.

-Mogę? - zapytał niepewnie

-Jasne! - otworzyłam drzwi. Pies od razu na niego skoczył i nadstawiał się, żeby go głaskać.

-Musimy porozmawiać...- głos mu się na chwilę załamał, kiedy zobaczył stół, szampana i nastrojową muzykę - Lilliana, przepraszam. Nie tak miało wyjść. Chciałbym naprawdę spędzić z tobą ten wieczór, ale nie mogę...- Ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy - Widzę, że się napracowałaś i jest mi cholernie głupio, ale przez jakiś czas, będę mieć dla ciebie mniej czasu. Nie będę miał go praktycznie w ogóle...

-Jak to? - dotknęłam jego ręki - Dlaczego?! - zamyślił się na chwilę.

-Nie chcę ci sprawiać kłopotu...- odwrócił głowę w bok. Dotknęłam jego policzka, chciałam, żeby na mnie spojrzał.

-Co się stało? - pogłaskałam go kciukiem po żuchwie.

-Przyjechała moja znajoma...zawsze sobie pomagaliśmy, ale tym razem...przepraszam

-O co chodzi do cholery...proszę, powiedz. Nie chcę, żebyś stąd wychodził...- mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Zaczęliśmy delikatnie bujać się w rytm muzyki. - proszę, powiedz...

-Zostawiła mi syna pod opiekę...- głos mu się załamał - Nie chcę cię obciążać. Nie chcę...

-Steven...- przerwałam mu - chcę, żebyś tu był. Chcę, żebyś przywiózł tu to dziecko. Chcę, żebyś mnie przytulał zanim pójdę spać, chcę, żeby rano w mieszkaniu pachniało kawą, a wieczorami seksem - zamyśliłam się - przy dziecku trochę się wstrzymamy. Chcę ci pomóc...- położyłam jego dłoń na swoim policzku. Zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Przejechał chłodną dłonią po moich odsłoniętych plecach.
-Pięknie wyglądasz - założył moje włosy za ucho.
-Zgadzasz się?
-Lilliana...nie utrudniaj. Nie chcę cię ci utrudniać życia.
-Ale ja chcę! - zaśmiałam się - proszę...Chociaż na parę dni...- widziałam, że zmiękł. Widziałam, że mu ulżyło. Pocałowałam go przelotnie i zgasiłam świeczki na stole i wyłączyłam gramofon. - Będziemy jeść zimne. - Pies podniósł łeb, kiedy zobaczył, że biorę kurtkę z wieszaka - Nie! Dopiero byłeś! - pogroziłam palcem, więc znów uwalił się na swoim miejscu. Steven wziął czarną parasolkę, którą przyniósł ze sobą. Z dłoni wyjął mi klucze i zamknął mieszkanie. Wsunął je sobie w kieszeń i złapał mnie za rękę. Szybko zbiegł ze schodów, ciągnąc mnie za sobą. Na całej klatce było słychać tylko mój śmiech i stukot moich niewielkich obcasów. Rozłożył parasol i przyciągnął mnie bliżej do siebie, żebyśmy obydwoje się pod nim zmieścili. Deptaliśmy po kałużach, nic nie mówiliśmy. Opierałam głowę o jego ramię. Patrzyłam na czubki moich wypastowanych butów i jego brudne, schodzone, rozwiązane trampki. Na moje zgrabne odsłonięte łydki i kolana i jego podarte jasne jeansy. Westchnęłam głośno kiedy stanęliśmy na przystanku.
-Co jest? - zapytał i zasłonił mnie tak, że w razie gdyby jechał samochód ochlapałby jego, a nie mnie.
-Nic, cieszę się, że się zgodziłeś.
W autobusie ludzie też byli milczący, jakby zamyśleni. Kiedy zaszliśmy pod jego dom jak zwykle słychać było wrzaski i głośną muzykę. Tym bardziej dziecko powinno być u mnie. To nie jest dla niego dobre miejsce. Steven otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą. Nie rozejrzałam się. Z góry było słychać dziecięcy płacz, tu na dole nikt się tym nie przejmował. Wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi od pokoju Stevena. Słyszałam za sobą dziwne komentarze, jednak nie zwróciłam na nie najmniejszej uwagi. Zobaczyłam jak Joan klęczy przy łóżku i próbuję sobie poradzić z brudną pieluszką. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Stevena.
-A ty byś dał radę?
-Nie wiem - otworzył szerzej oczy, kiedy zobaczył ile mały narobił.
-Pomożecie? - blondynka spojrzała na nas błagalnie. Zaśmiałam się i przyklęknęłam obok niej. Wzięłam go na ręce i w łazience obmyłam mu pupę. Minęłam kogoś minęłam, zagwizdał za mną, ale byłam zbyt zafascynowana niemowlakiem, że nawet nic mu nie odpowiedziałam. Położyłam dziecko z powrotem na łóżku i sięgnęłam kolejną pieluchę tetrową, które były ładnie poskładane na półce przy łóżku. Sypnęłam trochę pudru i ładnie zawiązałam.
-Jesteś aniołem - Joan opadła na łóżku - męczyłam się tu z piętnaście minut.
-Mam troje rodzeństwa. Jeszcze coś tam najwyraźniej pamiętam. Rozejrzałam się po pokoju - Jest tu sporo rzeczy...przydał się samochód.
-Jestem ci dłużna za tą kupę, więc to załatwię - Blondynka wstała i wyszła z pokoju. Naprawdę nie rozumiałam dlaczego tu z nimi siedzi. Spojrzałam na małego chłopca, który leżał na plecach tak jak go zostawiłam. Cały zaśliniony w niebieskich śpioszkach starał się ugryźć, pałeczkę Stevena. Wyjęłam mu ją jednak z rąk i podałam misia, który leżał na biurku. Steven usiadł za mną i objął mnie w pasie.
-Jak ma na imię?
- Charlie
- To ja spakuję jego, a ty siebie, ok? - pokiwał głową twierdząco i cmoknął mnie w policzek. Z szafy wyciągnął walizkę i zaczął składać swoje ubrania w kostkę. Brudną pieluchę wsadziłam w torebkę foliową, stwierdziłam, że ją wyrzucę, widziałam ich nadmiar, więc o to się nie martwiłam. Z szafki przy łóżku wyciągnęłam jego wszystkie ubranka. Spakowałam zabawki i wszystkie inne rzeczy, które były w zasięgu wzroku. Wózek i łóżeczko złożyłam i wszystko wyniosłam za próg pokoju. Charliego wzięłam na ręce i ubrałam w kurtkę, która wisiała przewieszona przez krzesło. Zapięłam go w fotelik i zestawiłam na podłogę. Znałam te oczy...bardzo dobrze i zarażający uśmiech. Zerknęłam na Stevena i zeszkliły mi się oczy.
-Dobrze, że Duff jest już pijany, udało się - Joan pomachała kluczykami stojąc w progu - Wszystko ok? - spojrzała na mnie.
-Tak, tak - Steven odwrócił się gwałtownie i podbiegł do mnie - co się stało?
-Nic...zawsze się wzruszam przy dzieciach - skłamałam. Nie wiem czemu płakałam, ale myśl, że Steven kiedykolwiek dotykał inną kobietę sprawiała mi ból. Może to głupie, ale po prostu tak było. Teraz rozumiałam dlaczego ta 'przyjaciółka' zwróciła się z taką prośbą do niego.
-Jedziemy? - Joan chyba chciała się nas pozbyć.
-Dwie minuty - Steven pobiegł jeszcze szybko do łazienki. Podniosłam nosidełko  i uśmiechnęłam się w kierunku blondynki. W jednej ręce trzymałam małego, a w drugiej jego torbę. Joan otworzyła mi drzwi od samochodu, o dziwo cały salon ucichł kiedy wychodziłam. Charliego przypięłam pasami, a torby wrzuciliśmy w bagażnik. Chciałam być już w domu. Siadłam z tyłu, z dzieckiem i oparłam głowę o szybę. Poczułam jak moją dłoń oplatają, małe oślinione palce. Zerknęłam na chłopca, który zaśmiał się bezdźwięcznie i wsadził sobie mój palec do buzi. Pogłaskałam go delikatnie po policzku. Poczułam na sobie wzrok Stevena. . Oparł głowę o podgłówek i po prostu patrzył. Obserwował, ale nie oceniał. Za oknem padał deszcz, ale było ok. Wierzyłam, że będzie ok...

11 komentarzy:

  1. Minęłam kogoś minęłam, zagwizdał za mną, -> minęłam kogoś minęłam? prawie jak Dzień świra xd

    yyyy ok chyba wiem co miałaś na myśli z instynktami :D (strzelam ze ta "kolezanka" hmmm... ze cos jej sie stanie? xd)

    ooooo i teraz Kochanie moje... TO JEST MISTRZOWSKO OPISANY SEKS! (i to dlatego ja nigdy nie napisze czegos tak dobrego i xd chocbys chciala u mnie jakis... perwers to tego nie zrobie bo to spierdolę... za to tobie poszłoby cudownie)
    łii kolacja przy świecach... no no... szkoda, że nie wyszło jak miało wyjść ale i tak jest dbrze :D
    ej a bedzie tu wiecej Gunsów?
    (i przy okazji jak taka ladna reklama to ja zaraz zareklamuje ciebie :*)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... jakie to było śliczne! <3
    Zakochałam się. Po prostu się zakochałam od pierwszego wejrzenia <3 Tu jest pięknie. Piszesz tak pięknie, tak ślicznie opisujesz wszystkie uczucia, taki zajebisty seks i choćby ta podróż samochodem z małym <3 Wszystko jest takie śliczne! Chociaż nie lubię dzieci, to ten Charlie na rękach głównej bohaterki mnie rozczulił. Po prostu jest ślicznie, nie umiem tego inaczej określić <3

    Czemu mam głupie skojarzenia na tekst: "starał się ugryźć pałeczkę Stevena"? XD Albo: "w jednej ręce trzymała małego"... XD Dobra, chyba po prostu jestem pojebana, czy coś XD

    Wiem, że się powtarzam, ale tu jest śśśśślicznie <3 Możesz mnie jakoś informować? Co prawda ja tutaj trafiłam z Facebook'a i z "Paradise City", ale boję się, że na fejsie może mi umknąć informacja o nowym rozdziale tutaj :C

    Duffowa to jakoś tak inspiruje, co nie? XD Mnie też właśnie zainspirowała ostatnio <3 Jakbyś miała chwilę, to zapraszam - http://how-will-it-go.blogspot.com, ale u mnie nie jest tak ślicznie :c

    Jeszcze raz powtórzę, że jest prześlicznie, kocham Cię za to, co tutaj piszesz! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo chyba się zakochałam w Stevenie przez to Twoje opowiadanie ;O Jest taki kochany <3 Boże. Już nie spamuję, zamykam się XD

      Aaaa... I jeszcze prośba :< Mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową/antyspam zanim mnie szlag trafi? :c Nie mogę sobie swobodnie spamować ;C Byłabym bardzo wdzięczna! <3 <3 <3

      Usuń
  3. Tak, to znowu ja XD

    Bo tak jakoś sentymenty we mnie wywołałaś, przypomniało mi się, jak pisałam opowiadanie o Stevenie, tak mi się wspaniale o tym pisało, że rozumiem chyba czemu piszesz akurat o nim XD i chyba z tego wszystkiego aż do tego opowiadania wrócę ;O

    Już sobie idę! XD
    A właśnie, popieram pytanie Duffowej -> będzie więcej Gunsów?! ;O XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja inspiruję? no nie mogę z Tobą kochana! xd
      btw... co do poprzedniego komentarza... taaaaak to budzi skojarzenia :D

      Usuń
  4. Pamiętam, że kiedyś czytałam, to opowiadanie i chyba nawet mi sie podobało. Dobra, w sumie, to nie wiele pamiętam, co się wydarzyło, ale na pewno sobie przypomne. Daj mi trochę czas na nadrobienie zaległosci :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, kochana, pomysł jak zawsze zajebisty, ale (oczywiście z wyjątkiem opisu seksu, bo ten jak zawsze genialny :D) styl ci troszku podupadł :c Nie mniej jednak mam nadzieję, że to kwestia przerwy i że będzie coraz lepiej :D / Monia

    OdpowiedzUsuń
  6. Będziesz pisać dalej? A jesli tak, to kiedy nowy? Aaa, zapomniałam! JESTEŚ GENIALNA! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku,cudowne opowiadanie :D
    Zawsze uwielbiałam Stevena.<33
    Mam nadzieję,że w wakacje pojawią się nowe rozdziały....

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej:) Witam. Prawie rok nie czytałam i czuję się z tym okropnie, ale cieszę się ze już zaczęłam nadrabiać zaległości:)
    Lubię to Twoje opowiadanie. Jest takie...ciepłe i milutkie;) zupełnie jakbym siedziała wieczorem przy kominku z kubkiem grzanego wina. No i Steven jest kochany;)

    Widzę, że Ciebie, podobnie jak mnie, dawno nie było, ale mam nadzieję, że może teraz znajdziesz czas i coś nowego napiszesz:)

    Jeśli będziesz miała wolną chwilę, to zapraszam do mnie. Niedawno wstawiłam coś stworzonego przez koleżankę, wcześniej coś mojego i bardzo niedługo pojawi się znów coś mojego. Byłoby mi naprawdę miło, gdybyś zechciała skomentować moje wypociny. To dla mnie bardzo ważne, bo chciałabym wiedzieć kiedy piszę dobrze, a kiedy źle itd;) http://dont-want-to-miss-a-thing.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń